środa, 23 lipca 2014

Za co hejtujemy polskie zespoły, czyli o rzucaniu mięsem w artystę.

Internauci potrafią niszczyć. Potrafią dojebać ukrywając się za maską anonimowości we wszystkie świętości, w klasykę czegokolwiek, bezpardonowo i momentami na tyle skutecznie by zniechęcić do robienia czegokolwiek. Z drugiej strony są potrzebni, ich skupienie na niszczeniu, tego co ich mierzi często jest większe niż fanów na swoim ulubieńcu. W naszym uroczym kraju hejtuje się mistrzowsko i beztrosko, kpi się, drwi się, obrzuca mięsem bezczelnie, ale często trafnie. Nie przepadam za hejtami, jeśli ograniczają się do rzucania bluzgami bez uzasadnienia. Określenia typu "chujowe, pozdrawiam", "gówno" i tym podobne nie wnoszące nic do dyskusji znikają wraz z osobami, które napiszą takie coś na moich stronach. 

Kapele na naszym podwórku nie mają lekko. Gdyby hejterzy podrywali panienki z taką łatwością jak rzucają błotem w muzyków, to może nie byliby tak sfrustrowani by siedzieć i marudzić na tych wszystkich grajków maści rozmaitej. No cóż. Każdy ma święte prawo napisać w sieci, że coś mu się nie podoba. Mi też nie podobają się takie czy inne kapele (napiszę o tym za jakiś czas), ale bliżej mi do osoby trollującej  niż otwarcie nienawidzącej danego artysty. Sukces kłuje w oczy, więc trzeba się wyżyć, wyrazić negatywą opinię. Ma to swoje dobre strony bo hejterstwo zmusza artystę do odpowiedzi, czasem dosłownie, a czasem nowym materiałem, tworzeniem czegoś wyjątkowego, z drugiej strony ostatnia petycja o rozwiązanie grupy Ghost bardzo mnie zasmuciła, antyfani po prostu przeginają w tym przypadku. Przeszkadza? Uwiera w dupę? Nikt słuchać nie karze. 

Przed Wami mały zestaw artystów (dla części czytających być może "artystów"), którzy obrywają gównem najczęściej. Póki co polskich, ale pojawi się też pisanina o zagranicznych. Skąd to całe hejterstwo? Czy tak naprawdę jest kierowane w stronę samych muzyków czy jednak ich fanów? Postaram się temu przyjrzeć bliżej. 

COMA 

W przypadku tej grupy najwięcej zarzutów o "chujowość" pada pod adresem wokalisty Piotra "Robuca" Roguckiego. Facet ten ma specyficzną ekspresję i jego zachowanie może irytować. Muzycznie jednak nie potrafię tej grupie nic zarzucić, grają swoją wyważoną mieszankę rocka i metalu, od roku 2004 kiedy to wyszło "Pierwsze wyjście z mroku" urośli do rangi grupy (nie, nie używam tego słowa na wyrost) kultowej wśród młodych osób. Oczywiście teksty pana wokalisty są momentami egzaltowanym bełkotem, ale na dobrą sprawę te wszystkie herbaty co wznoszą krzyk u sąsiada nie są takie trudne do zrozumienia. Metalowcy nie znoszą tej grupy, bo młode kuce wbijają się w ich ciuszki i przyszywają naszywki obok logosów Slayera czy Metalliki. To chyba znak czasów, miksowanie gatunków jest modne, a tłumaczy się to otwartością umysłu. Za co więc Coma jest najbardziej besztana? Zdaje mi się, że za nadęcie, którego na początku kariery tego zespołu nie widziałem. Za skupienie się przez pana wokalistę na Must Be The Music i co tu dużo mówić, za gwiazdorkę. Muzycznie naprawdę nie potrafię niczego zarzucić i lubię to co stworzyli na czterech dotychczasowych krążkach. Muszę przyznać, że hejterstwo zostało fajnie skomentowane w utworze "Los cebula i krokodyle łzy" z ich ostatniego albumu, zakładam, że się nim od ładnego czasu, po prostu już nie przejmują. 

HUNTER
Zwani też Hujterem. Niezbyt wiele powodów by nienawidzić Huntera przychodzi mi do głowy. Być może ostatnie dwa krążki to granie prostsze, mniej wymagające od świetnego "HellWood", ale mam wrażenie, że to czysta złośliwość bo są popularni. Być może smród ciągnie się za nimi od czasu ostatniego Hunterfestu, być może chodzi o to, że nie mają problemu by zagrać na Woodstocku, grać mordercze trasy i pojawiać się czasem w TV. Nic w tym zdrożnego nie widzę, podejrzewam, że nienawistnym internautom nie podoba się to, że nie są true, że teksty takie a nie inne a muzyka to "popłuczyny" po starej Metallice. Zawsze Huntera lubiłem i lubić będę, choć życzę płyty w klimacie "HellWooda" gdzie każdy utwór był perełką. 

LUXTORPEDA

Zdystansowani, zabawni, autentyczni. Owszem, rozumiem, że można Litzy za poglądy nie lubić. Owszem "Autystyczny" swego czasu z każdej lodówki rozbrzmiewał. Grupa wcale nie była z góry skazana na sukces tylko dlatego, że rock spotyka się tutaj z rapowankami z Hansa z Pięć Dwa. Znaleźli się jednak tacy, co uznali ich muzykę za marną, dla gimnazjalistów i niedorobionych kuców. Podjarkę na Luxów miałem krótką i w sumie to w okresie drugiego albumu, mocnego, wyrazistego, po prostu najciekawszego moim zdaniem, a poza tym to fajnie, że jest taki dynamiczny, energetyczny band, który łączy fanów i Slayera i Acid Drinkers i... Arki Noego. No i Hansa rzecz jasna. 

HAPPYSAD
Internet stanowczo nie kocha happysadu. A na koncertach i tak są dzikie tłumy. Mówi się, że to muzyka dla harcerek, że to takie rockowe disco polo. Że słabe jak barszcz i ogólnie dla nikogo. Skoro dla nikogo, to dużo takich "niktów" musi być, bo wciąż zapełniają sale. Przyznam, że ta grupa mi zwisa. Ani nie przeszkadza, ani specjalnie nie podnieca. Ale żeby od razu utylizacja?  Ludzie lubią przesadzać. 

DŻEM

Mam wrażenie, że hejtowanie Dżemu wynika z tego, że grają zawsze i wszędzie. Część osób życzyłaby sobie pewnie zakończenie ich kariery zaraz po śmierci Ryśka. Zresztą po Ryśku wciąż się jeździ, szydzi się z jego nałogu i tego jak skończył. Mówi się, że to zespół, dla ulicznych grajków, wyjących "Whiskey" brzdękając na akustyku. Dla takich ulicznych ćpunków i tak dalej. Stereotypowe ale po części prawdziwe. Problem w tym, że nie znam zbyt wielu osób, które by wymieniało jakieś inne kapele bluesowe poza Dżemem, których namiętnie słuchają. Wygląda więc na to, że to taka moda i tego hejterzy też nie znoszą, takiej sezonowości lub jarania się legendą Riedla. A przecież to stary klasyczny band tworzący naprawdę dobrą muzykę. Ech., ludzie, ludzie... 

STRACHY NA LACHY/ PIDŻAMA PORNO 

Poetyka Grabaża drapie w gardle niejednego słuchacza muzyki jako takiej. Punkowcy wyklinają obie grupy za bycie zbyt lajtowymi, a nazwę kapeli przekręca się złośliwie per "Stachy do Lachy". Wszystko więc skupia się na postaci pana wokalisty, podobnie jak w przypadku Comy. Kolejne dwie kapele, które ni ziębią mnie ni grzeją. Rozumiem jednak niechęć co do fanów tych grup, robią z obu przedsięwzięć drogę życiową i głowią się nad interpretacjami każdej linijki. Ja to jednak wolałem prostotę "Twojej generacji", no ale tam też jest niby dużo nienawiści... 

FRONTSIDE

Ciekawy przypadek odwrócenia się fanów ze względu na radykalną zmianę stylu. Metalcore'owcy z Frontside postanowili oddać hołd swoim inspiracjom i nagrali krążek tętniący od melodyjnego rockowego, heavy metalowego czy nawet glamowego soundu. Pastisz, luz, smoki i Szatan co na tronie puszcza z dupy ogień. Nie jest to wszystko jakoś nie wiadomo jak wyszukane, prosta muza, prosty bardziej pozytywny przekaz, i jednak niecałkowite zerwanie ze starym stylem. Internauci wylali na "Sprawa jest osobista" wiadro pomyj, prasę mieli natomiast przychylną (na pińcet procent zapłacili za pozytywne recenzje), Ci którzy od dawna wieszali na nich psy mogli teraz wybrać się do schroniska i adoptować wszystkie zwierzaki. Fani zasilili więc grono hejterów, ewentualnie poprzestali na gorzkim komentarzu i słuchaniu starych materiałów. Trzeba być wyjątkowo odważnym by zerwać z dotychczasowym stylem i zaserwować coś nowego. Oni byli na to przygotowani, na ten cały szajs, który popłynął zaraz po wypuszczeniu pierwszego singla. I nie uważam tej ewolucji  za skok na kasę.To wciąż ta sama grupka wyluzowanych kolesi, która po prostu zdobędzie większą grupkę fanów. No bo ludzie, ludziska, powiedzcie sami czy grzechem jest sobie pograć w stylu Whitesnake, Van Halen i Judasów? 

ERIS IS MY HOMEGIRL

Polsatcore. Daleko zaszli w Must Be The Music, zdobyli nielichą popularność na FB, ale nie mają wielkiego dorobku. Szkoda, że wokalista zmienił taką fajną stylówę na "kolejnego frontmana polcoreowej kapeli". Grupa przynajmniej moim zdaniem po całkiem niezłym starcie poszła w okrutny, syfiasty crabcore w stylu Asking Alexandrii, Pierce The Veil czy innych tego typu wynalazków, od których bije plastikiem na kilometr. Jakby się tak ogarnęli, przestali biegać w miejscu w teledyskach i pokombinowali muzycznie to byłoby znacznie ciekawiej. Support przed Avenged Sevenfold raczej nie ratuje ich wizerunku. A kapele, które dostawały w przeszłości baty, takie jak Vague Stories są dziś na dobrej drodze do osiągnięcia czegoś fajnego. Zresztą pisaninę o nadziejach na naszej pięknej scenie popełnię całkiem niedługo! 

Hejterzy biorą się więc z kilku źródeł. Są to ludzie, którzy wybitnie nudzą się w domu i po prostu wyładowują swoją frustrację z powodów wszelakich. Albo uważają się za lepszych, słuchających bardziej ambitnej muzyki, posiadających wybitny smak i gust. Często skupiają się też na fanach niż samej kapeli, lub też zaczynają jej nie trawić z powodu gloryfikacji ich dokonań przez "zakochanych" nastolatków, których traktują z góry i z pogardą. Ich działania mogą mieć też pozytywny wydźwięk, sprawiają, że więcej osób sięga do znienawidzonego źródła i zaczyna go słuchać, po czym stwierdza, że nie jest to takie złe i słucha jeszcze więcej. Problem w tym, że pomiędzy internetowym pluciem, trollowaniem a konstruktywną krytyką jest często cienka granica, której co mniej ogarnięci nie potrafią zrozumieć ("Pierwszy raz w internetach?") Czy jest jakiś sposób na hejtera? Można albo spróbować go zgasić, albo nie dyskutować. Lubię wyciągnąć opinię na temat tego co piszę od osoby, której się to nie podoba a potem dać jej bana. Bo mogę, bo to moje podwórko. Haters gonna hate, a ja dalej będę tworzyć. I to by było na tyle. 

P.S: Podrzucajcie w komentarzach najciekawsze, najbardziej soczyste hejty jakie znaleźliście na temat rozmaitych polskich kapel. Jakich kapel zabrakło Wam w tym zestawieniu? Nie muszą być to wykonawcy rockowi i metalowi. Jadziem z tym koksem! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz