Część z Was, drodzy czytelnicy już zapewne wie, że uwielbiam koncertować. Raz na jakiś czas taka porządna wycieczka do Warszawy, Poznania, Gdańska, Wrocławia czy nawet Krakowa sprawia mi wiele radochy, szczególnie, że pochodzę z okolić gdzie porządnych koncertów nie jest za dużo. Także reprezentacja Ostródy pojawiała się ostatnio na iFestivalu. Nie będę się rozwodzić nad zwiedzaniem miasta i pozwolę sobie od razu przejść do meritum.
Die Antwoord jest w naszym kraju bardzo popularną grupą, Yo-Landi, Ninja i DJ Hi-Tek przyciągnęli tego wieczoru bardzo zróżnicowaną publikę. Nie zabrakło zwolenników rapsów, elektroniki, drum n bass, pojawiła się też znaczna grupa miłośników dźwięków rockowych i metalowych, po sali przemykali fani Morbid Angel, Dropkick Murphys, nawet Insect Warfare. No i Orion z Behemoth się pojawił. Ci, którzy zaglądali na fanpage bloga już wiedzą, że pojawili się także youtuberzy: Człowiek Warga znany z kanału Z Dupy i trzech szalonych panów z Abstrachuje TV. Świadczy to o tym, że dźwięki, które tego wieczoru rozbrzmiały na warszawskim Torwarze łączą wyznawców skrajnych muzycznych bajek. Co prawda niektórzy wyglądali jakby im się taka różnorodność nie podobała, a z tego co czytałem wynika, że było kilka przykrych incydentów, ale w końcu chamstwo i buractwo pojawia się wszędzie i na to już się nic nie poradzi. Na szczęście koncerty jako takie zostawiły na widzach zbyt dobre wrażenie by się tym wszystkim tak wielce przejmować. Zaznaczę od razu, że koncert Dub FX przesiedziałem na piwku, acz doceniam talent pana beatboxera, który za tym projektem stoi.
Duże wrażenie zrobił na mnie koncert Mister D. czyli ekipy dowodzonej przez Dorotę Masłowską, pisarkę, która dała nam swego czasu "Wojnę polsko-ruską pod flaga biało-czerwoną". Pani Dorota jest uroczą frontwoman, a towarzyszący jej zespół to banda sympatycznych facetów, wśród których jest Kuba Wandachowicz (tak, ten z Cool Kids Of Death). Set złożony z utworów z albumu "Społeczeństwo jest niemiłe" zrobił na mnie nie lada wrażenie, kto nie był niech więc żałuje, ekipa zagrała dynamiczny, momentami dość agresywny koncert, uświetniony coverami Liroya i Post Regimantu. Chrzest, Córka, Ryszard, Prezydent (sprytnie wpleciona melodia z Imagine), Społeczeństwo jest niemiłe, Żona piłkarza, Chleb i zagrany dwa razy niemal na metalową modłę w refrenie Hajs są znacznie bardziej post punkowe w wersjach granych żywo. Chętnie udałbym się jeszcze raz na jakąś klubową ich sztukę, archaiczne brzmienie i stylizacja, krytykujące konsumpcjonizm teksty i szalejąca na swój sposób za mikrofonem Dorota to jest to czego mi było potrzeba.
Die Antwoord zaczęło od totalnego jebnięcia. DJ Hi-Tek oznajmił, że kogo trzeba zerżnie w tyłek, aż mu bokiem wyjdzie, a potem zaatakowali Fok Julle Naaiers. Tłuste brzmienie, wizualizacje na wielkim ekranie nad muzykami, znakomita gra świateł, no krótko mówiąc koncert był dopięty na ostatni guzik. Jeśli o repertuar chodzi to rzecz jasna sporo materiału poleciało z nowego albumu "Donker Mag" godnie reprezentowanego przez Rat Trap 666, Girl I Want 2 Eat You, Raging Zef Boner, Cookie Thumper, Pitbull Terier i Happy Go Sucky Fucky. Najbardziej utkwiły mi w pamięcia wykonania Bonera, gdzie Ninja wykonywał swój "ruchliwy" taniec, Teriera gdzie wdział maskę znaną z teledysku i odjazdowe wykonanie Happy Go Sucky Fucky, które mogły wprowadzić w dziki trans. Największy szał był jednak jak na moje oko podczas numerów z "Tension" - wspomniane Fok..., Fatty Boom Boom, I Fink You Freeky (apogeum szału), Hey Sexy i Baby's On Fire, a przed Enter The Ninja było jeszcze Never Le Nkemise 2. Z "$O$" poleciały klasyki: połączone Beat Boy i Evil Boy, Wat Kyk Jy?, świetnie wykonane Rich Bitch, Wat Pomp? i $copie. Wydaje się tego bardzo dużo, ale część numerów zostało okrojona lub połączona w zgrabny medley (podobny zabieg ostatnio zaproponowało Linkin Park we Wrocławiu). Ninja skakał w publikę, roznosiło go na scenie i mimo braku jakiejś konkretnej konferansjerki złapał bardzo dobry kontakt z publiką. Zresztą, ten wariat jest urodzonym frontmanem i podejrzewam, że prywatnie jest bardzo ciekawą osobowością. Natomiast Yo-Landi wydawała z siebie tego wieczora dość ostre dźwięki szczególnie w Evil Boyu co mogło co niektórych kłuć w uszy. Rekompensowały to jej dzikie pląsy i machanie jakże seksownym tyłeczkiem. Coby jednak nie mówić uzupełniają się znakomicie, są szaleni i zarażają swoją muzyką publiczność wszelakiej maści. Grupa potrafi zmagazynować na scenie buntowniczą energię i oddać ją publice bez mrugnięcia okiem. Wszystkim, którzy uważają ich za rżnących z Aphex Twina i The Prodigy odsyłam więc do DJ Hi-Teka i tego co robił na początku akapitu. Die Antwoord to zjawisko niepowtarzalne, oderwane od rzeczywistości, istniejące jakby w alternatywnej rzeczywistości, a jednak namacalne, Ci którzy nosili Ninję na rękach z pewnością to potwierdzą. Jak dla mnie koncert był nieco przykrótki choć zagrali właściwie wszystkie hity, które zbudowały ich karierę. Trzy albumy na koncie, masa hitów, wielka kariera, a nawet dziesięciu lat jeszcze nie grają. Biorąc pod uwagę, że "Donker Mag" to bardzo dobry krążek nie wróżę szybkiego wypalenia się.
Nie jestem jeszcze w stanie zawyrokować czy był to jeden z najlepszych koncertów tego roku, na pewno jeden z dla mnie najważniejszych obok Linkin Park i Gojiry. Przede mną jeszcze Anathema, Opeth, Enter Shikari, Vader, Behemoth i być może Cannibal Corpse. Gratuluje organizatorom ściągnięcia do naszego kraju tego jakże popularnego zespołu, świadczy to o trzymaniu ręki na pulsie. No i wielki props za Mister D na supporcie, strzał w dziesiątkę. Oby kolejna edycja była równie atrakcyjna i muzycznie rozwalająca na kawałki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz