sobota, 9 sierpnia 2014

(Nie)tolerancyjni, (nie)stereotypowi, (nie)religijni, czyli dlaczego nasz kraj oszalał.

Frustracja w naszym kraju sięgnęła zenitu. Internetowa nienawiść wylewa się ze wszystkich zakątków i we wszystkich kierunkach. Nikt nie jest bezpieczny, radykalni wyznawcy takich czy innych poglądów mieszają z błotem tych, którzy myślą inaczej niż oni. Być za czymś to być przeciw czemuś. W naszym kraju nie da się iść prosto bo zawsze ktoś zarzuci, że nie opowiedzenie się po żadnej ze stron jest aktem ignorancji i obojętności. Mówi się, że nie ma niczego gorszego od obojętności, bo to ona sprawia, że spór gaśnie i znika w otchłani niepamięci. I co tu tak właściwie zrobić? Uciekniesz za granicę, to powiedzą, żeś nie patriota tylko dezerter, opowiesz się za patriotyzmem i będziesz głosić żeś dumny z kraju to Ci zarzucą nacjonalizm, rasizm, skrajne coś, coś tam i tak dalej. Jesteś po prawicy to znaczy, że depczesz lewaków, jesteś po prawicy to znaczy, że kochasz Korwina i jesteś pryszczatym kucem. Chcesz się ulokować po bezpiecznym środku to od tchórza wyzwą. Zawsze wyzwą, bo zawsze znajdzie się ktoś z zadrą w dupie co dorzuci swoje trzy grosze zamiast dbać o własny interes. Dlaczego ludzie wpierdalają się w życie innych? Ano dlatego, że "ja na Twoim miejscu zrobiłbym co innego" (ale nie mam takiej możliwości, bo nie mam wtyków, możliwości etc.). Ludziom żal dupę ściska, że są bezsilni, a Ci wyżej podejmują takie a nie inne decyzje. A potem piętnują to w internecie, bo anonimowość, bo w kupie siła, bo i tak mi nic nie zrobisz. 



Mnie tam najczęściej od kuców i brudasów wyzywają bo tak najłatwiej, bo jak raz na Woodstock pojedziesz, a potem o tym napiszesz gdzieś to podchwycą i użyją jako jedynego słusznego argumentu przeciwko. Czy ten tekst to mój osobisty ból dupy? Zdecydujcie sobie sami i to już w tym momencie bo zaraz będzie jeszcze "gorzej". W każdej chwili możecie przerwać czytanie i znaleźć sobie ciekawsze zajęcie jak masturbowanie się przed klawiaturą hejtując co popadnie. Kiedyś mi ktoś zarzucił, że nie odróżniam wyrażenia własnego zdania na dany temat od hejtowania. Otóż dla mnie hejtowanie zaczyna się od osobistych wycieczek, wulgaryzmów, szyderstwa i bezczelnego trollowania. Tak to widzę i tyle. U nas nie w kraju jest się albo białym albo (o zgrozo) czarnym. Szarych jak na lekarstwo, zresztą kto się nimi przejmuje. W ciągu ostatnich kilku miesięcy mieliśmy nawałnicę młodych wyznawców Korwina i ich antagonistów i aż się dziwię, że marnują energię na internetowe wojenki, które już dawno przestały obowiązywać na FB. Pod każdym filmikiem na YT niezależnie od jego treści prędzej czy później pojawi się polityczny komentarz, który odbiera przyjemność obcowania z treścią. Do chuja pana, ja tu zajrzałem po to by posłuchać muzyki i opinii na jej temat a nie wywodów na taki czy sraki polityczny problem. Mam wrażenie, że Kult swoim "Prosto" włożył kij w mrowisko, bo powiedzonko "Mam w dupie Wasze obie Polski" do dziś drażni niejednego, a i wytykają Kazikowi, że nieprawdę mówi. Rzecz jasna niekończąca się opowieść, której tęcza na imię także nie schodzi z klawiatur wojowników, ale to już jest równie zabawne jak kolejne inkarnacje dowcipasów o Madzi z Sosnowca. Mam wrażenie, że o wiele ważniejsze problemy naszego kraju jak i całego świata są spychane na margines przez nakręcanie kolejnych skandali z udziałem gejów, lesbijek, transwestytów i gender. Co do tego ostatniego to ogarnijcie wycieczkę po stolicy Cyber Mariana i jego przepytywania z zakresu gender. Widać, że tak naprawdę ten temat nie jest aż tak interesujący ludzi jak mógłby się wydawać. 

Ostatnio doszedłem do smutnego wniosku, że Internety same kreują gwiazdeczki, które bardzo szybko stają się obrzucane błotem. Po prostu znajduje się takiego kozła ofiarnego pokroju Tigera, Kobry czy innej (hmmm, hmmm) Rafalali by napędzać kolejne dni bezowocnych dyskusji o tym, że jesteśmy nietolerancyjni, stereotypowi lub z drugiej mańki zbyt liberalni, rozpuszczeni i naznaczeni hispsterstwem do spółki ze słoikowniem. Kiedyś śmiertelnie można było kogoś obrazić nazywając bo idiotą. Teraz jak płachta na byka działają takie słowa jak leming czy wspomniany hipster. A czy to wszystko przez te przychodzące z zachodu z wielkim opóźnieniem mody? Być może tak, ale nasz kraj z jednej strony jest wspaniałym pomnikiem bogatej historii, miejscem w którym żyją bohaterowie wojenni, wybitni lekarze, naukowcy pisarze, poeci, filmowcy, aktorzy i muzycy, z drugiej zaś potrafią się w nim zalęgnąć jednostki radykalne, nawołujące otwarcie do nienawiści, kłamliwi duchowni, którzy mówią jedno a robią drugie, politycy wyżerający hajs z bardzo brudnego chlewu i maruderzy, którzy potrafią tworzyć w necie strony obrażające papieża i powstańców. Co do tych ostatnich to są to ludzie albo skrajnie głupi, albo paskudnie wyrobione trolle żywiące się każdą "kurwą" i "zgłaszam to do prokuratury", "już nie żyjesz", "jak śmiesz obrażać świętego, życzę Ci śmierci". Ciekawymi grupami w naszej sieci są tak zwane gimboateusze i gimbopatrioci. Ci pierwsi zaciekle wojują z wierzącymi będąc świeżo po bierzmowaniu, po którym sporo osób sobie odpuszcza, Ci drudzy najczęściej po prostu słuchają grupy Sabaton, która wysławia naszych żołnierzy i korzysta z popularności pojawiając się średnio dwa razy w roku na koncertach (apogeum ich fanów rzecz jasna miało miejsce na jednym z Woodstocków, na którym zresztą byłem). Problem z obiema grupami jest jeden: niedługo dorosną i albo będą się mocno wstydzić swoich niedojrzałych pisanin i gróźb, albo co gorsza pójdą w zaparte i wynajdą nową formę pogrążania naszego kraju. Mając niecałe 25 lat na karku z niepokojem patrzę na to pozbawione tak naprawdę własnej tożsamości młode pokolenie, które łapie podjarki chwilowymi trendmai. Niby to wszystko tylko przez kilka miesięcy i lat ich cieszy, ale jaki to będzie miało wpływ na przyszłość naszego kraju? Trudno mi powiedzieć, bo na dobrą sprawę mógłbym zostać skarcony za marudzenie, w sensie "ciesz się, że nie żyłeś w czasie wojny", "narzekasz, w PRL-u byś pożył, to byś zobaczył". Ja wiem, zdaję sobie sprawę, że obecne czasy problematycznie nie dorastają tamtym do pięt. Ale akurat zostałem rzucony w taki a nie inny okres, urodziłem się w oku 89, ale to nie znaczy, że wszystko jest okej. Moim skromnym zdaniem  to, że nie panuje wojna, ani, że nie muszę stać z kartką po papier toaletowy nie znaczy, że jest cudownie i  bezkonfliktowo. No właśnie nie, nasz kraj się dezintegruje, obrzucamy się gównem na wzajem i nie potrafimy porozumieć. Powstanie wszelakich subkultur wymusiło podziały i różnice, które sprawiają, że dres brudasowi łomot chce spuścić, a jakby przyszło co do czego, do wielkiej mobilizacji i stawienia się ramie w ramię to jakby się to skończyło? Biorąc pod uwagę, że są takie ludki co to zakładają strony w rodzaju "Beka z powsrania warszafskiego" i piszą, że gdyby Niemcy wygrali wojnę to urodziliby się bogatymi ludźmi z perspektywami to wiecie, "I don't wanna live on this planet anymore". Nawet jeśli to tania prowokacja to ma ona znamiona czegoś bardzo, bardzo niepokojącego. Nie opowiadam się za żadną stroną polityczną, przysłuchuję się wszystkim i temu co mają do powiedzenia, nie udaję wielkiego patrioty, bo w żaden sposób tego nie manifestuję, nie brałbym udziału w podpaleniu tęczy, ale też nie poparłbym parady równości, bo wszelka forma manifestu swoich poglądów jest dla mnie równoznaczna z zakamuflowanym wciskaniem jej. "Jestem Polakiem". "Jestem odmieńcem". "Jestem katolikiem". "Jestem ateistą". "Jestem gejem". Jestem taki, siaki czy inny. No fajnie, ja też jestem Polakiem i zapewne odmieńcem, ale nie krzyczę tego i nie wypisuję gdzie się da. Skąd w naszym kraju taka desperacka potrzeba wykrzyczenia tego wszystkiego? Przecież nasz kraj przeżył trzy rozbiory, Hitlera, PRL, cuda rozmaite i wciąż jest, wciąż tętni życiem. Czy my żyjemy w cieniu innych państw? Czy inne państwa się z nas śmieją? Zapewne tak, ale na własne życzenie, bo jesteśmy totalnie zdezintegrowani. To jest powód, dla którego Polska jako kraj oszalała. Rozbiliśmy się na oddzielające się grubymi krechami grupy społeczne. Narzuciliśmy na siebie stereotypy. Nie tolerujemy bycia nietolerowanymi. Staliśmy się krajem paradoksów i skrajności. Agresja wzmaga się w ludziach, że potrafią (coraz częściej) dawać sobie po mordach, albo ze złości, albo z oburzenia, a hejtestwo rodzi się często po prostu ze strachu przed nierozumieniem danego problemu, pojęcia czy zjawiska. Zdrowy rozsądek i logiczne myślenie koniecznie musi oznaczać ateizm, wiara w Boga i chodzenie do kościoła równać się musi fanatyzmowi i słuchaniu Radia Maryja. Cóż za ciosany grubym stereotypem bullshit. Jedno czarne, drugie białe, no i wszyscy głupi tak przy okazji. A najgorsze jest to, że ludzie próbujący znaleźć złoty środek są uznawani za niepoczytalnych, bo chcą wodę z ogniem zmieszać. Biorąc pod uwagę, że o bezstronności mediów możemy zapomnieć to odbijanie piłeczki będzie trwać w najlepsze. Kończąc moje zapewne cebulackie i bezcelowe narzekanie, na które niejedna osoba przepisałaby mi pewnie maść na ból dupy chciałbym Wam życzyć tylko jednego: integracji! Ja wiem, że to brzmi hipisowsko, ale cóż jest lepszego od porozumienia ponad podziałami i dogadania się stojąc po dwóch stronach barykady? Ludziska dzielcie się ze sobą muzyką, filmami, książkami i mądrościami tego jakże pojebanego świata niezależnie gdzie mieszkacie i jakie macie poglądy, od tego są Internety! Dzielcie się póki jeszcze jest czas! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz