wtorek, 29 lipca 2014

5 utworów, które powinniście poznać vol.1: CONVERGE, IGORRR, BARONESS, MOTIONLESS IN WHITE, THE DILLINGER ESCAPE PLAN

Witajcie w nowym stałym dziale na blogu! Będę Wam proponować w nim najciekawsze na moje ucho muzyczne wyziewy z najróżniejszych gatunków mając nadzieję, że nie wszystkie kojarzycie. Przy każdym utworze pojawi się choć kilka słów wyjaśnienia dlaczego właśnie ten. Zapraszam do czytania i słuchania! 

CONVERGE - Grim Heart/Black Rose

Utwór z albumu "No Heroes", jeden z najdłuższych w ich karierze, wyraźnie podzielony na dwie wynikające z siebie części. Pierwsza porusza swoją rzewnością i emocjonalnym śpiewem, druga rozrywa na strzępy szaleństwem i rozpaczą. Tylko oni potrafią ubrać tak chaotyczną muzykę w piękne szaty i dźwięki. Uwielbiam ich od dawien dawna i jak dobrze pójdzie to Jane Doe zagości na mojej łapie. Taaaaak, chciałbym tatuaż z tą okładką. 


IGORRR - Totu Petit Moineau

Ten zakręcony multiinstrumentalista łączy ze sobą skrajne stylistyki. Od muzyki kościelne i klasycznej po elektroniczną, noiseową, industrialną i ekstremalnie metalową. Dźwiękowa schizofrenia, która jakimś cudem idealnie się przegryza i pozostawia ślady na psychice. Nie wiem co ten pan wciąga, ale raczej bym nie spróbował. 


BARONESS - Eula 

Grupa, która uwolniła się od wpływów klasyków progresywnego rocka i metalu, i na ostatnich albumach ukłoniła się takim gatunkom jak blues, country i folk. Metalu zostało jak na lekarstwo, za to emocji nie brakuje w żadnym dźwięku. Utwór "Eula" jest esencją tego co dzieje się na "Yellow & Green". Cudowne. 


MOTIONLESS IN WHITE - Devil's Night 

No ymydż to mają okrutny, takie skrzyżowanie Mansona, deathcore i tego typu klimatów. Utwór rytmicznie w zwrotkach dość mocno przypomina Psychosocial Slipkota, jednak jako całość broni się przed otwartym plagiatem. Bardzo solidny wokal, fajne użycie elektroniki, ciężar współczesnej produkcji. Z pewnością wyróżniają się z grona post-core wszelakich. 


THE DILLINGER ESCAPE PLAN  - Mouth Of Ghosts 

Dillinger na jazzowo. Jeden z tych nielicznych ich numerów, przy których można sobie wytupać rytm i nóg nie połamać. Spokojnie mogliby grać taką muzykę na swoich albumów, wolą jednak rozpierduchę na progresywnych resorach, za co bogom dzięki, bo są przezajebistym bandem. Byłem na koncercie, mam ich kostkę gitarową. Jestem spełnionym człowiekiem, nawet foteczki strzeliliśmy. 


P.S: Moje muzyczne wpisy będą ukazywać się cyklicznie we wtorek. Poznacie dużo świetnej muzyki! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz